Forum Fundacji Warta Goldena Forum organizacji pomagającej psom rasy Golden Retriever w potrzebie.
PSY FUNDACJI - FELIKS - 150
Aśka Axelowa - 2011-11-16, 13:08 goldenek2 - 2011-11-16, 13:19 Wlewki doodbytnicze też nie zapobiegają w 100% kolejnym atakom i można stosować max 4 na dobę. Potem trzeba już wzywać pogotowie do psiaka.Aśka Axelowa - 2011-11-16, 13:26
goldenek2 napisał/a:
Wlewki doodbytnicze też nie zapobiegają w 100% kolejnym atakom
Nigdzie tego nie napisałam Napisałam jedynie, że działają SZYBCIEJ niż lek w formie tabletki
Dorotka zresztą też pisze, że u naszej Kai diazepam nic nie pomagał.goldenek2 - 2011-11-16, 13:29 Oczywiście, że nie napisałaś. Ja chciałam to podkreślić tylko. Po prostu, z doświadczenia wiem, że przy ciężkich atakach padaczki - prawie nic nie jest skuteczne .Barbara - 2011-11-16, 14:54 Dziękuję bardzo za cenne informacje. Mamy nadzieję, że nic oprócz Luminalu już będzie trzeba stosować Grażka i Feliks - 2011-11-16, 18:35 Oby wszystkie życzenia co do zdrówka Felka się sprawdziły
Już po dzisiejszym dniu widać że bierze Luminal.
Jest bardzo zagubiony, nie ma ochoty na zabawy. Jednym słowem strasznie zamulony.
Siły też mu brakuję. Cięzko wstaje i chodzi. Łapy mu się plączą.Potyka się co chwilę
Apetyt ma przeogromny. Tylko by jadł.Z racji tego trzeba go mocno pilnowaĆ na spacerkach.
Dziś np. nie wiem jakim cudem ale się prześliznął pod płotem na działke do sąsiadów. Wywąchał tam chleb którym karmią bażanty. Wpadł w taki szał pożerania że nic do niego nie docierało.Agnieszka C - 2011-11-16, 19:39 Ja nie jestem wetem, ale tak jak wcześniej pisałam mam aż 3 wetów w najbliższej rodzinie. Powiedzieli mi, że w żadnym wypadku nie wolno porównywać padaczki u jednego psa, do padaczki u innego. Wynika to z tego, że należy brać pod uwagę: wiek psa, częstotliwość występowania ataków oraz jak szybko rozpoczęto leczenie od 1 ataku. Co do ostatniego nie wiemy kiedy ataki się rozpoczęły na 100%.
Leczenie zawsze należy rozpocząć od Luminalu gdyż jest najłagodniejszym lekiem padaczkowym jaki istnieje- stosowany u dzieci. Inne leki wprowadza się jeśli Luminal nie pomoże. Nie gdybajmy więc na razie bardzo Was proszę. Feliks ma ogromne szanse na normalne życie. Trzymajmy kciuki!Aśka Axelowa - 2011-11-16, 21:32 Jerzy Kora - 2011-11-17, 08:16 Wyczuwam, że temat jest niezwykle skomplikowany. Nie jest też szybko i łatwo przyswajalny.
Trafiłem na taką stronę. Co prawda informacje dotyczą ludzkiej padaczki, ale część tej wiedzy może się przydać do zrozumienia tego, co się dzieje z psem.
Tylko poświęcona padaczce. Można czytać, czytać i ... obserwować psa.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co przeżywa człowiek, który ma w domu psa z taką chorobą. Oglądałem filmiki o napadach padaczki. Niewyobrażalne. Robią wrażenie....
A objawów napadów padaczkowych jest dużo. To kolejna strona o padaczce.
Agnieszka C - 2011-11-17, 15:17 Myślę, że nie ma co komentować tego wszystkiego bo w ten sposób nie pomagamy Grażynce. Negatywne scenariusze nie wpływają dobrze. Powinniśmy wspierać Grażynkę a nie zasmucać. To rolą weterynarza jest informować.Ewa Albrecht - 2011-11-17, 17:19 Leczenie chorób, a w szczególności padaczki pozostawmy LEKARZOM,a najlepiej SPECJALISTOM w tej dziedzinie. Pozwólmy działać ludziom, dla których LECZENIE jest pracą i pasją, którzy mają KOMPETENCJE, a nie wiedzę czerpaną z internetu.Aśka Axelowa - 2011-11-17, 17:43
Ewa Albrecht napisał/a:
Leczenie chorób, a w szczególności padaczki pozostawmy LEKARZOM,a najlepiej SPECJALISTOM w tej dziedzinie. Pozwólmy działać ludziom, dla których LECZENIE jest pracą i pasją, którzy mają KOMPETENCJE, a nie wiedzę czerpaną z internetu.
Wydaje mi się (ale może się mylę), że nikt z nas nie próbuje LECZYĆ Feliksa na odległość, w dodatku wirtualnie. Ponadto osobiście doskonale zdaję sobie sprawę, że internet jest jak papier - przyjmuje wszystko i nie śmiałabym (szczególnie w tak ważnej sprawie) podsuwać tekstów i informacji zaciągniętych z niesprawdzonych i niepewnych źródeł. Cokolwiek wiem o psiej padaczce (a jest tego niestety niewiele) wiem od dr n. wet. neurologa, z 30-letnim stażem, specjalizującego się w zwierzęcej epilepsji.
Przepraszam, że odezwałam się w temacie, więcej już nie będę, zrobię też porządek z moimi poprzednimi wpisami (tzw. wiedzą zaczerpniętą z internetu)
Pozdrawiam
PS. Dopytajcie jeszcze SPECJALISTĘ o środki p/kleszczowe, środki czystości, hiperwentylację i inne rzeczy, których należałoby unikać mając psa z padaczką.
Feliksowi życzę samych beznapadowych dni i najwspanialszego DS goldenek2 - 2011-11-17, 17:54
Ewa Albrecht napisał/a:
Leczenie chorób, a w szczególności padaczki pozostawmy LEKARZOM,a najlepiej SPECJALISTOM w tej dziedzinie. Pozwólmy działać ludziom, dla których LECZENIE jest pracą i pasją, którzy mają KOMPETENCJE, a nie wiedzę czerpaną z internetu.
Wiesz Ewa, ja żyłam 7 lat z psem, który chorował na padaczkę. Ilu wetów zmieniłam - nawet nie policzę. Jeden psioczył na drugiego, a mój pies na tym cierpiał. To był jakiś horror. Zaznaczam, że mieszkam w W-wie i pieniądze nie stanowiły problemu. Problemem byli weci: niedouczeni lub naciągacze. Sama obserwowałam psa i jego reakcje. Nawet nie wiesz jak bardzo brakowało mi wtedy rozmowy z ludźmi, którzy mieli ten sam problem.
Więc bardzo Cię proszę, abyś przestała tu występować w roli cenzora. To jest wolne forum i opiekunka Felka chyba jest ostatnią osobą, która stwierdzi, że usiłujemy Ją zdołować.
Na każdym wątku robisz za tę "najmądrzejszą". Nie cierpię takich zarozumiałych ludzi. EOT.M!S!A - 2011-11-17, 18:25 Szanowne panie- Aśka Axselowa i Goldenek 2 nie czerpią swojej wiedzy z internetu tylko z własnych doświadczeń i tak jak pisze Aśka jest to zaczerpnięte z wiedzy medycznej U Aśki na DT był golden Kaspar którego leczenie przyniosło wspaniałą poprawę zdrowia i z tego co pamiętam już od ponad roku ten pies nie miał żadnego ataku. Wpisy takich osób nie są po to aby dołować ale żebyśmy się nawzajem uczyli oraz potrafili sobie poradzić w razie ewentulanych napadów. Ja się bardzo cieszę że dziewczyny opisują tak szczegółowo postępowanie u psów z padaczką i mam nadzieję, ze nadal będą dzielić się swoją wiedza i doświadczeniem. Tak więc Asiu, Beatko bardzo proszę nie opuszczajcie tego wątku tylko w razie potrzeby nadal służcie dobrą radą goldenek2 - 2011-11-17, 18:33 Jasne, że nie opuszczę . Wszystkich rozumów nie zjadłam, ale zawsze chętnie dzielę się swoimi doświadczeniami.
Dam Wam przykład opinii wetów: Sumińska Dorota sugerowała kastrację Charliego twierdząc, że zabieg ten może ograniczyć częstotliwość ataków. Gdy konsultowałam to z dr Czerwieckim - ten stwierdził, że to niepojęte, aby wiązać jedno z drugim . Prof. Lechowski też nie słyszał nawet, aby kastracja mogła cokolwiek pomóc. Pytam: komu miałam zawierzyć????M!S!A - 2011-11-17, 19:27 Asiu, bardzo mi przykro że pousuwałaś swoje wpisy Były to cenne informacje.Warna - 2011-11-17, 20:26
M!S!A napisał/a:
U Aśki na DT był golden Kaspar którego leczenie przyniosło wspaniałą poprawę zdrowia i z tego co pamiętam już od ponad roku ten pies nie miał żadnego ataku. Wpisy takich osób nie są po to aby dołować ale żebyśmy się nawzajem uczyli oraz potrafili sobie poradzić w razie ewentulanych napadów. Ja się bardzo cieszę że dziewczyny opisują tak szczegółowo postępowanie u psów z padaczką i mam nadzieję, ze nadal będą dzielić się swoją wiedza i doświadczeniem. Tak więc Asiu, Beatko bardzo proszę nie opuszczajcie tego wątku tylko w razie potrzeby nadal służcie dobrą radą
Kaspar nie miał już ataków o wiele wiele dłużej. Niestety sami lekarze weterynarii ubolewają nad stanem wiedzy większości ich kolegów - znaleźć dobrego weta to naprawdę szczęście. Są niestety niedouczeni, jest to biznes intratny i bardzo łatwo nabić pacjenta w butelkę, bo się nie zna. Ja nabrałam się kilkakrotnie i gdyby nie internet i pogłębianie przeze mnie wiedzy z danej dziedziny, to mogłabym nie trafić do właściwych specjalistów i wiedzieć też, co doradzać ludziom, gdy ich pies choruje. Wiedza medyczna nie jest zarezerwowana jedynie dla tzw. specjalistów, którzy de facto są raczej osobami z dyplomami, niż specjalistami. Jak w każdej zresztą dziedzinie. Mi się otwiera nóz w kieszeni, jak się dowiaduję, w jaki sposób tzw. "specjaliści" uczą języków obcych. A jak inaczej się dowiedzieć, czy ktoś jest dobry, czy zły, jak nie ucząc się z internetu, jak to wyglądać powinno. A jak jest z remontami? A jak jest z kredytami? Lepiej nie oddawać się w ręce specjalistów, bo wtedy zginie się z pewnością.
Ja najbardziej sobie cenię rady praktyków - szkoda, że posty Asi zostały przez nią usunięte, szkoda, że jeden głos spowodował, że los Feliksa stał się mniej ważny, niż ten ludzki, bardzo żałuję, bo wiedzę Asi na temat padaczki cenię sobie bardzo wysoko. Jak Bezia umierała na padaczkę, to Asia była pierwszą osobą, do której w tej sprawie zadzwoniłam. A łatwo mi nie było.monika5s - 2011-11-17, 22:48 Asiu szkoda, że usunęłaś swoje posty. Ja także uważam, że praktyka i wiedza kogoś kto się zetknął z jakąś choroba są bardzo cenne. Niestety, przykro mi to mówić, ale bardzo dużo lekarzy jak i weterynarzy jest po prostu niedouczonych. Ich wiedza skończyła się na studiach i koniec. A przecież medycyna idzie do przodu, nowe leki, nowe metody leczenia. Powinni zdobywać wiedzę na różnych szkoleniach i także przy pomocy artykułów zamieszczonych w internecie. Ostatni rozbawił mnie mój wet. Jak poszłam do niego i zapytałam jak można jeszcze leczyć malessjozę pierwotną, to mi przyniósł książkę medyczną i przeczytał mi ze dwie strony, aby udowodnić mi, że leczy Buggiego tak jak tu jest napisane
Potem powiedział, że jak znajdę coś ciekawego w internecie na ten temat, jakiś lek to żebym mu powiedziała to mi zapisze dla Buggisia. Wiedział, że czytam też różne fora, na których forumowicze opisują choroby swoich psów i powiedział, że to bardzo dobrze, bo różne są przypadki, różne leczenie chorób, a bardzo ważna jest praktyka i doświadczenie.Marcina I LOBO - 2011-11-17, 22:57 To i ja dorzucę .Dzieki pomocy i wiedzy Asi i lekarza o którym wspomniała Lobo został prawidłowo zdiagnozowany i prowadzony.Dzieki temu od 1,5 roku nie ma ataków
Przykro ,że pomoc Asi w sprawie Feliksa,została zblokowana na tym etapie.
Życze Feliksowi,aby leczenie dało pozdany skutek i aby żadne rady nie były potrzebne.
Ale szkoda,że wiedza ,która starała sie z nami podzielic Asia znikneła z naszego forum.
No cóz -Oby nie była tutaj potrzebna.Barbara - 2011-11-17, 23:00 Forum to miejsce gdzie możemy się wypowiadać...To tak działa. Niestety przykro mi bardzo, że Asia usunęła posty ale ....myślę, że jeśli będziemy potrzebowali rady w tej sprawie, to po prostu napiszę z wielką prośbą do Asi i jestem przekonana, że nie odmówi
A teraz pamiętajmy, że to wątek Felisia i skończmy dyskusję. Agnieszka C - 2011-11-18, 11:17 Przepraszam jeśli przyczyniłam się do usunięcia postów Asi. Nie miałam takiego zamiaru. Po prostu myślę, że Grażynkę trzeba wspierać. Na pewno porady weterynaryjne i fakty w tym pomagają, ale wpis że pies zszedł podczas ataku... to już raczej nie. To Grażyna ma teraz Feliksa i patrzy na niego, jego zachowanie -co nie jest przyjemne dla niej i jej rodziny. Czuwanie w dzień i w nocy to wielkie poświęcenie. Także przepraszam za mój komentarz, ze względu na okres ciąży podeszłam do tego zbyt emocjonalnie.Aśka Axelowa - 2011-11-18, 11:35 Przepraszam i wyjaśniam:
Moim zamiarem absolutnie nie było wywołanie powyższej dyskusji - szczerze powiedziawszy zakładałam, że dla osób odpowiedzialnych za zdrowie Feliksa usunięte posty będą niewielką stratą. Post Ewy A. był tylko i wyłącznie wisienką na torcie
Już piszę dlaczego.
Po pierwsze: Basiu, chyba troszkę się pogubiłaś w przekonywaniu nas, że Feliks jest pod opieką weta doświadczonego w leczeniu padaczki. Nie uwierzę, że doświadczony wet konsultuje z neurologiem najprostszy przypadek padaczki (taki bez powikłań). Dlatego podejrzewam, że a) nieprawdą jest, że ten wet konsultował się z neurologiem w temacie Feliksa, b) jeżeli naprawdę się konsultował, to jak to się ma do jego doświadczenia z tą chorobą...? (podkreślam, że to moje podejrzenia i nikt nie musi się z nimi zgadzać).
Po zaleceniach naprawdę można poznać weta, który jest z padaczką za pan-brat
Po drugie: informacje o chorobie Feliksa pojawiły się na czas jakiś przed pierwszym atakiem w DT. Oczywiście, doskonale wiem, że fundacja nic nie mogła z tym zrobić do momentu potwierdzenia się choroby, czyli do wystąpienia napadu. I niestety takowy nastąpił 27 października. Nie wiem, jaka była reakcja fundacji, ale moja była natychmiastowa - napisałam do Grażyny PW podkreślając, że z informacji wynika, że jest to już 4 atak Feliksa (o ile innych poprzedni właściciel nie przeoczył) i na CITO należy włączyć leczenie. Tylko tyle mogłam zrobić.
Jeżeli wet nie zdecydował by się na wdrożenie leczenia, to uważam, trzeba było przynajmniej być przygotowanym na ewentualność wystąpienia kolejnego ataku. Już wtedy Feliks powinien dostawać luminal lub Grażyna powinna mieć w domu diazepam! To najprawdopodobniej pozwoliło by uniknąć kolejnych 3 ataków (diazepam mógł powstrzymać kolejne 2 ataki po pierwszym).
Po trzecie: Mam wrażenie (silne, lecz może mylne?), że na chwilę obecną Grażynka w dalszym ciągu nie ma wlewek doodbytniczych tylko to nieszczęsne Relanium. A każda z doświadczonych w temacie osób (Beata, Dorota, Marcina), może Wam powiedzieć, jakie to jest ważne - przynajmniej w początkowej fazie padaczki, kiedy napady się rozkręcają, a Luminal jeszcze jej nie kontroluje. Efekt dopuszczenia do 3 ostatnich ataków może być taki, że mózg nauczy się ataków seriami. Może - nie musi.
Oczywiście, nie mam tu najmniejszych pretensji do Grażynki, bo przecież ona tak naprawdę stosuje się do tego, co zaleca jej fundacja.
Psa z padaczką można leczyć u dobrego specjalisty nie przyprowadzając mu psa - przecież lekarz nie widzi samego napadu, pies u niego w gabinecie nie ma żadnego ataku, a wet posiłkuje się tylko opisami opiekuna psa (+ wynikami badań). Tak był konsultowany Kaspar czy Kaja.
Mnie osobiście troszkę niepokoją zalecenia Waszego weta i to, że - wydaje mi się - nie bierzecie pod uwagę, że może on nie do końca jednak wszystko o padaczce wiedzieć (choć Beata napisała Wam dla przykładu, ile musiała przejść ze swoim psem i z wetami). Basia jest przekonana, że wszystko jest OK Takie odniosłam wrażenie. A skoro nie pozostawiacie furtki na inne sugestie, to nic tu po moich radach (nie mylić z próbą leczenia czy zaleceniami!!! - to do Ewy). I stąd taka moja reakcja.
Przepraszam za przydługi post
PS. Basiu, nie musisz zwracać się do mnie "z wielką prośbą". W temacie padaczki zawsze chętnie dzielę się tym, czego dowiedziałam się od naszego weta - mam poczucie, że jestem mu to winna, bo poświęcił wiele godzin pisząc mi o tym wszystkim...alfa - 2011-11-19, 10:28 Podobnie, jak Asia Axelowa, chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami odnośnie psiej padaczki. Po prostu opiszę, jak sobie radziliśmy w codziennym życiu i jak pomagaliśmy naszemu Jogiemu.
Padaczka u Jogiego pojawiła się dopiero jak miał 6 lat. Nie mieliśmy więc wtedy żadnego doświadczenia - poza niewielką wiedzą z internetu. Nie zwróciliśmy więc większej uwagi na jego inne zachowanie na dwa-trzy dni przed pierwszym atakiem. To znaczy zwróciliśmy, ale w ogóle nie łączyliśmy tego z padaczką, bo niby dlaczego. Jogi był wtedy jakby bardziej lękliwy, chował się po kątach, momentami jakby brak było z nim kontaktu, a do tego warczał, chodził na sztywnych łapach, z ogonem zadartym do góry - typowa postawa agresywna. Miał więc wtedy okres tzw. aury, która u niego poprzedzała atak. Jednak nie każdy pies przechodzi aurę, albo też jej objawy są tak subtelne, że praktycznie nie zauważalne, albo też są zupełnie inne.
Po dwóch dniach był pierwszy atak; dosyć intensywny, trwający około 5 minut. Jogi miał wtedy silne drgawki (uwaga! trzeba odsunąć od psa wszystkie twarde przedmioty, żeby nie uderzył w nie i nie zrobił sobie krzywdy!) oraz pianę na pysku, a także przestały mu działać zwieracze. Każdy następny atak wyglądał tak samo.
Oczywiście, natychmiast pobiegliśmy do lekarza, jednego z najlepszych specjalistów od leczenia właśnie padaczki. To bardzo ważne; "normalny" lekarz weterynarii nie zawsze może dać sobie radę z takimi przypadkami.
Leczenie polegało na podawaniu dobranej dla Jogiego dawki Luminalu z równoczesnym podawaniem leków osłaniających wątrobę; rano Hepatil (bez recepty), wieczorem Heparegen (na receptę). To też jest bardzo ważne, bo Luminal rozwala wątrobę. Stąd też równie istotne jest cykliczne przeprowadzanie badania krwi na stężenie fenobarbitalu.
Każdy pies może początkowo inaczej reagować na Luminal, a pierwsze jego dawki są dawkami "ćwiczebnymi"; po prostu wyczuwa się, czy dana dawka wystarczy, czy też ją zwiększyć lub zmniejszyć. Ale niewątpliwie potrzbny jest dłuższy okres do tzw. nasycenia organizmu. Zwykle trwa on trzy-cztery miesiące; okres krótszy nie pozwala - zdaniem naszego lekarza - na podjęcie właściwej decyzji co do ostatecznej dawki Luminalu.
Nasz Jogi przez pierwsze dwa-trzy tygodnie od rozpoczęcia leczenia Luminalem zachowywał się zupełnie inaczej. Był jakby "zamulony" - raczej snuł się, niż chodził, ciężko dyszał, łapy mu się plątały, trudno mu było siusiać z łapą w górze, więc siusiał podtrzymywany lub "jak panienka", nie miał ochoty na zabawę, puszczał bąki, miał jakby wzdęty brzuch. Za to apetyt mu bardzo dopisywał, zdecydowanie więcej też pił. Wszystko to uregulowało się i wróciło do normy po trzech tygodniach.
Później było już z górki. Po 3 miesiącach, ponieważ nie miał ataku, lekarz zmniejszył mu dzienna dawkę Luminalu o 25%, po kolejnych 3 miesiącach - znów o 25% i później ponownie o 25%. Zatrzymaliśmy się na poziomie 1,5 tabletki 100 mg dziennie. Ataki zniknęły:))
Co mogę jeszcze poradzić. Cały ten czas prowadziłam "dzienniczek" choroby (data, dawka Luminalu, godziny podania leku, opis zachowania psa). Z wypisem z tego dzienniczka chodziliśmy do lekarza (bez psa!) i na tej podstawie oraz na podstawie rozmów z nami, były ustalane dawki Luminalu. Cały czas mieliśmy też w domu wlewki doodbytnicze Relsedu - do użycia w przypadku wystąpienia jednego dnia, po kolei, trzech ataków. Przy czwartym mieliśmy zastosować Relsed i natychmiast wezwać weterynarza.
Psu z padaczką należy też oszczędzać stresu, zarówno pozytywnego (np. intensywna zabawa), jak też negatywnego. Pies ma być w miarę możności spokojny i prowadzić spokojny tryb życia. Z tym jest zawsze najtrudniej, ale należy się starać.
Każdy pies może opanować tę chorobę, a życie z psem "padaczkowym" wcale nie jest trudne. Jest po prostu normalne goldenek2 - 2011-11-19, 13:15 U mojego psa występował inny problem. Sam atak trwał 1-3 minuty, potem około pół godziny dochodzenie do siebie: zaburzenia wzroku, równowagi itp. Najgorsze zaczynało się potem. Pies był niespokojny, szczekał, wył.... Ponieważ mieszkam w bloku musiałam ze słabym jeszcze psem wyjść na spacer. Ataki na ogół były w nocy, więc 3-4 godzinne spacery czasem po mrozie czy deszczu wspominam jako koszmar. Próba wcześniejszego powrotu do domu nie wchodziła w rachubę, bo pies nie znosił wtedy zamkniętych pomieszczeń.
Uważam, że dla takiego psa najwłaściwszy jest dom wolno stojący, gdzie będzie miał swobodę.alfa - 2011-11-19, 13:30 To współczuję Jogi też dochodził do siebie ok. pół godziny, ale póżniej po prostu odsypiał atak i w ten sposób odreagowywał.